Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Sport i zdrowie

Highway to Hel(l), czyli debiut z...

31 października 2019

Dziś tzw. Halloween, masa dzieci i osób pełnoletnich przebiera się za przeróżne straszydła, pragnąc w ten sposób...

Meantime, czyli podróż wehikułem...

18 listopada 2018

Może to przez tę aurę, bo mży, jest mgliście i ogólnie niesympatycznie, pogoda może być zatem wygodnym wytłumaczeniem każdego rodzaju...

Dobrze, że mam pasek, czyli o przyjemnościach jazdy na rowerze

12 maja 2016, komentarze (3)

Niewątpliwie najważniejszą korzyścią z jazdy na rowerze jest doskonale wysmarkany nos. Nawet zakatarzone, mocno zapchane nosy ożywają podczas jazdy, samoczynnie udrożniają się i wracają do życia, głównie dlatego, że oddychanie jest raczej zalecane podczas uprawiania sportu. A jak to mówią, w czystym kominie i cug lepszy.

Wysmarkać nos można w trakcie jazdy, żeby nie tracić energii i czasu – zatykasz jedną dziurkę i wydmuchujesz drugą, potem na odwrót. Oczywiście, że można się przy tym osmarkać, jeśli akurat źle ustawisz się do wiatru, ale co tam, ważne, by powietrze docierało do płuc i dodawało ci mocy (po jakimś czasie nabierzesz w tym wprawy). W każdym razie rower leczy katar.

Z tym smarkaniem to taki mały żarcik, bo zalet z jazdy na rowerze jest znacznie więcej i o znacznie większym ciężarze gatunkowym – mam na myśli ogólnie pojęte zdrowie i kondycję fizyczną. Sport – zasadniczo chyba każdy jego rodzaj – uwalnia endorfiny i sprawia, że lepiej się czujemy. Krew szybciej krąży, mięśnie pracują i czasami zaczynasz przeklinać ten głupi pomysł biegania czy innej jazdy figurowej na łyżwach, ale potem otrzymujesz nagrodę – poczucie błogości i cudowne odprężenie, kiedy już zakończysz trening.

A czasami tak potwornie się nie chce ruszyć… Odzywają się „misie” – nie chce misie, oj, jeszcze jak… Druga rzecz, że życie nie składa się tylko ze sportu, więc tu warto znaleźć złoty środek.

Wiosna trwa w rozkwicie, a jazda na rowerze akurat teraz to cieszenie wzroku cudowną zielenią budzącej się do życia natury. Nie wiem, czy jest coś, co mogłoby zastąpić takie widoki. Poza tym doznania audialne i kinestetyczne: śpiew ptaków, szum wiatru, grzejące słońce, pot spływający po plecach… To także sprawia, że wydzielają się endorfiny. Czyli porcja endorfin właśnie została podwojona. I chyba tak to właśnie wygląda – potem wszystko przychodzi łatwiej, traktujesz większość rzeczy z w sposób „a co tam, niech mu będzie”, „mogę to zrobić potem, przecież świat się od tego nie zawali, a jeśli nawet, to jego wola”, „a może ona faktycznie ma rację” itd.

Podróżowanie rowerem dostarcza także bodźców socjologicznych. Po drodze napotykasz masę ludzi – na rowerach i na nogach, takich, którzy wykonują nieskoordynowane ruchy na środku drogi, albo takich, którzy stosują się do wszelkich zasad. Pojawiają się psy, sarny i inne zwierzęta. Plus kierowcy, a kierowcy są jak wiadomo różni. Oprócz normalnych użytkowników trafiają się niestety tępaki, którym zawsze – mimo całkowicie pustej drogi - brakuje miejsca i mijają cię o centymetry, trąbią, po czym pomstują z użyciem nagannej lingwistyki. Oni widocznie nadają na zupełnie innych falach i doświadczają czegoś innego.

Wiosna i rower, rower i wiosna – dobre połączenie. Zresztą, rower pasuje do każdej pory roku, jeśli tylko masz ochotę na nim jeździć. A gdy jeździsz trochę więcej, chudniesz. Chyba właśnie dlatego spodnie znów zaczęły zjeżdżać mi z tyłka. Dobrze, że mam pasek.

3 komentarze

martac, 14.05.2016, 20:47

Wszystko prawda! Rower uber alles!

Marcin M, 16.05.2016, 16:12

Jedna rzecz mnie tu ciekawi najbardziej - jak znajdziesz metodę na wydalanie innych płynów i nie tylko podczas jazdy to napisz nowy artykuł ;)

Mariusz Włoch, 17.05.2016, 16:26

W odważnym kierunku podąża Twoja ciekawość, Marcin :)