Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Alergia

26 marca 2016

Zauważyłem ją kątem oka, dokładnie w chwili, gdy zrozumiałem, że za moment może się znaleźć pod kołami mojego samochodu. W tym samym momencie mój telefon wydał charakterystyczny dźwięk informujący o tym, że dostałem smsa od kogoś, kogo mam wpisanego na listę. Nie dałem się rozproszyć bodźcom elektronicznym, instynkt zadziałał wzorowo, nacisnąłem pedał hamulca i z piskiem opon zatrzymałem auto. Tuż za mną z trudem wyhamował gówniarz w bejsbolówce, który od jakiegoś czasu bez powodzenia usiłował mnie wyprzedzić. A ona, razem z trzema koleżankami, spokojnie wmaszerowała na asfalt i defiladowym krokiem, jak gdyby nic, ale to naprawdę nic się nie stało, przedostała się na drugą stronę ulicy.

Miałem ochotę wyskoczyć z samochodu, złapać za kudły i rzucić na ziemię, dodając dla odświeżenia rozumu gustowny kopniak w cztery litery, ale z jakiegoś powodu tego nie zrobiłem. Coś mnie powstrzymało. Zagotowałem się z wściekłości, to oczywista sprawa, tak powinien zareagować prawdziwy mężczyzna, jednocześnie jednak moje wnętrze zalała fala przyjemnego ciepła, które z wściekłością nie miało nic wspólnego, a nawet jak gdyby stało poza nią, należało do innego zbioru, który w tamtym krytycznym momencie okazał się ważniejszy.

Z auta za mną wyskoczył za to rozjuszony młokos w dresie i wymachując kijem bejsbolowym wołał do czterech pannic językiem prostym i zrozumiałym:

- Pierdolone barany! Upierdolić wam te pierdolone łby?

Ale wspomniane barany nie zwróciły na niego najmniejszej uwagi, tylko pomaszerowały dalej, może dlatego, by znaleźć się w bezpiecznej odległości od uzbrojonego furiata. Wysiadłem z auta, spojrzałem na młokosa, ręką zrobiłem gest nakazujący mu nieco się uspokoić, po czym powiedziałem:

- Nie denerwuj się, one teraz takie są, na nic nie zwracają uwagi. Ciesz się, że ich nie rozjechaliśmy.